Mąż całe życie wydzielał mi pieniądze. Gdy zachorował, po prostu je sobie wzięłam. Ta forsa należy mi się jak psu buda
Całe życie czułam się jak więzień we własnym domu. Mój mąż kontrolował każdy grosz, decydował, co mogę kupić, a na co nie zasługuję. Nigdy nie miałam pełnej swobody, nawet jeśli chodziło o zakup podstawowych rzeczy. Gdy nagle zachorował, postanowiłam zrobić coś, co zmieniło wszystko…
Choroba męża obróciła nasze życie do góry nogami. Już nie był tym samym despotą, a ja odkryłam coś, co wstrząsnęło mną do głębi. W jednej chwili zrozumiałam, ile lat życia zmarnowałam. Wzięłam sprawy w swoje ręce i zrobiłam coś, co wielu nazwałoby desperacją…
Życie pod kontrolą męża
Kiedy wychodziłam za Wojtka, wierzyłam, że nasze małżeństwo będzie oparte na miłości i partnerstwie. Szybko jednak przekonałam się, że mąż ma swoją własną wizję związku – to on był głową rodziny, a ja, według niego, miałam być idealną żoną, która nie pyta o pieniądze, tylko czeka na pozwolenie, by je wydać.
Każdy grosz, który dostawałam, był dokładnie wyliczony. „Nie przesadzaj z tymi wydatkami”, „Czy naprawdę musisz kupować sobie nowe buty?” – takie zdania słyszałam niemal codziennie. Wojtek zarabiał dobrze, ale mnie przydzielał zaledwie ułamek naszych dochodów. Resztę skrupulatnie oszczędzał lub inwestował – jak sam twierdził – „dla naszego wspólnego dobra”. Tylko że ja tego dobra nigdy nie widziałam.
Tajemnicze oszczędności
Przez lata marzyłam o choćby drobnej przyjemności – wyjeździe na weekend, ładnej sukience, ale zawsze byłam skazana na Wojtka i jego zasady. Wszystko zmieniło się, kiedy mąż zachorował. Nagle to ja musiałam przejąć odpowiedzialność za dom, jego leczenie, a nawet dostęp do wspólnych pieniędzy. Okazało się, że Wojtek przez lata skrzętnie ukrywał przede mną, ile naprawdę oszczędził.
Kiedy przeszukiwałam dokumenty, szukając umowy na ubezpieczenie zdrowotne, trafiłam na coś, co zmroziło mi krew w żyłach. Kilka kont bankowych, każde z pokaźnym saldem. Kwoty, które mogłyby nam zapewnić dostatnie życie, leżały nietknięte, podczas gdy ja przez lata oszczędzałam na wszystkim.
Kiedy kropla przepełnia czarę
To odkrycie wstrząsnęło mną. Jak Wojtek mógł trzymać te pieniądze w tajemnicy, podczas gdy ja nigdy nie miałam nawet porządnego płaszcza na zimę? W pierwszej chwili chciałam z nim porozmawiać, ale kiedy spojrzałam na niego, leżącego bezradnie na łóżku, coś we mnie pękło. Zawsze był panem i władcą, a teraz… Teraz to ja miałam kontrolę.
Postanowiłam działać. Z konta bankowego Wojtka przelałam sobie tyle, ile uznałam za słuszne. Te pieniądze należały mi się jak psu buda. Przez lata byłam jego „księgową”, sprzątaczką i pielęgniarką – nie za darmo. Nie miałam wyrzutów sumienia.
Prawda wychodzi na jaw
Kilka dni później Wojtek zaczął coś podejrzewać. Pytał, gdzie zniknęła część pieniędzy z konta. „Wzięłam je sobie. Należą mi się za te wszystkie lata, które poświęciłam na życie według twoich zasad” – powiedziałam spokojnie. Spodziewałam się awantury, ale ku mojemu zaskoczeniu Wojtek tylko westchnął i odwrócił wzrok.
„Wiedziałem, że kiedyś to się stanie. Te pieniądze były zawsze nasze, ale bałem się, że je roztrwonisz. Teraz widzę, że chyba nie byłem aż takim dobrym mężem, jak myślałem” – powiedział cicho. Te słowa uderzyły mnie mocniej niż jakakolwiek kłótnia. Może i miał rację, ale w głębi serca wiedziałam, że to, co zrobiłam, było słuszne.