Wygrałam drogi samochód. Rodzina, zamiast gratulować, targowała się, kto go dostanie. Mam dość bycia ich skarbonką.
To miało być najszczęśliwsze wydarzenie w moim życiu. Wygrałam konkurs i stałam się właścicielką auta marzeń! Jednak zanim zdążyłam nacieszyć się wygraną, rodzina postanowiła, że lepiej wiedzą, co powinnam z nim zrobić…
Wkrótce niewinna radość zamieniła się w wojnę domową. Kłótnie, zarzuty i targowanie się o to, kto bardziej zasługuje na mój samochód, odsłoniły, co naprawdę myślą o mnie najbliżsi…
Wygrałam samochód marzeń
Los uśmiechnął się do mnie w najpiękniejszy możliwy sposób. Wzięłam udział w konkursie, w którym do wygrania był luksusowy SUV, i nie mogłam uwierzyć, gdy odebrałam telefon z gratulacjami. Zawsze myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w reklamach. Gdy po raz pierwszy usiadłam za kierownicą, czułam, że moje życie się odmienia. Niestety, ta radość nie trwała długo.
Gratulacje? Nie tym razem
Pierwsza osoba, której opowiedziałam o swojej wygranej, to moja matka. Liczyłam na jej radość i wsparcie, ale usłyszałam jedynie:
— Co za szczęście! Wiesz, twój brat od dawna marzy o takim aucie, może mu je oddasz?
Myślałam, że żartuje, ale szybko się przekonałam, że mówi poważnie. „Ty i tak nie jeździsz zbyt dużo” — dodała, jakby to była wystarczająca wymówka, by oddać moją wygraną.
Następnego dnia pojawiła się moja kuzynka z mężem. Od wejścia zaczęli opowiadać, jak bardzo takie auto ułatwiłoby im życie. Żadne „gratulacje” czy „cieszymy się twoim szczęściem” — od razu przeszli do wyliczania, ile kosztuje utrzymanie samochodu i dlaczego to oni powinni go dostać.
Kłótnia, która wszystko zmieniła
Niedługo później do akcji wkroczył mój brat. Przyjechał do mnie bez zapowiedzi, rzucając od progu:
— Zawsze miałem pecha, a ty taka szczęściara. To chyba sprawiedliwe, żebyś mi oddała ten samochód, prawda?
Zaczęło się od cichej rozmowy, ale szybko przerodziło w ostrą kłótnię. Brat zarzucił mi, że zawsze myślę tylko o sobie. Kuzynka próbowała mnie przekonać, że jeśli nie oddam auta, „zawiodę rodzinę”. Nawet moja własna matka, zamiast mnie wspierać, wtrącała się, sugerując, że „przecież to tylko samochód”.
Nie mogłam uwierzyć, jak bardzo zmienił się ton rozmów. Czułam się jak bankomat, który ma spełniać życzenia wszystkich dookoła.
Cała prawda wychodzi na jaw
Przytłoczona presją postanowiłam zatrzymać samochód dla siebie. To była moja wygrana i moje marzenie, które chciałam spełnić. Jednak reakcja rodziny była dla mnie ciosem. Brat nie odezwał się do mnie przez tydzień. Kuzynka rozpuściła plotkę, że jestem „skąpa”. Nawet matka oznajmiła, że jestem „niewdzięczna”.
W końcu, podczas rodzinnej kolacji, wybuchłam:
— Mam dosyć bycia waszą skarbonką! Zawsze traktujecie mnie jak kogoś, kto ma tylko dawać i niczego nie oczekuje w zamian. Ten samochód jest mój i zatrzymam go!
Nastąpiła cisza. Patrzyli na mnie, jakbym zrobiła coś niewybaczalnego. I wiecie co? Po raz pierwszy od dawna czułam się wolna.