Siostra z rodziną to banda nierobów, która żeruje na mojej 87-letniej matce. Od lat obmyślam, jak ich wykurzyć z jej domu

Od lat patrzę, jak moja siostra ze swoją rodziną żeruje na naszej 87-letniej matce, żyjąc w jej domu jak w królewskiej rezydencji. Z każdym dniem pogłębiają swoją zależność od niej, nie dając nic w zamian. Chociaż próbuję przekonać mamę, że zasługuje na coś lepszego, ich manipulacje tylko pogłębiają sytuację…

W końcu postanowiłam działać. Miałam plan – bardzo ryzykowny, ale nie mogłam już dłużej patrzeć na ten wyzysk. Wiedziałam, że ich reakcja nie będzie łagodna, a przecież grałam o dobro własnej matki. Wtedy wydarzyło się coś, co wszystko zmieniło…

Od kilku lat moja siostra z mężem i dwójką dorosłych już dzieci mieszkają w domu naszej mamy. Początkowo byli tam tylko na chwilę, zaledwie kilka miesięcy – przynajmniej tak twierdzili. Jednak ta „chwila” przerodziła się w lata, a oni dosłownie zakorzenili się w domu, jakby to było ich królestwo. Mama – 87-letnia, energiczna kobieta, nie narzekała, ale ja widziałam, co się dzieje.

Dom pełen nierobów

Siostra i jej rodzina zachowywali się, jakby mama była ich służącą. Każdego dnia matka dwoiła się i troiła, gotując, sprzątając i organizując życie wszystkim członkom tego „dworu”. Nawet wnuki nie miały żadnych obowiązków – byli wiecznie zajęci, ale tylko swoimi telefonami i grami. Mama zaczęła powoli tracić siły, ale im to zupełnie nie przeszkadzało. Wyglądało na to, że cała rodzina idealnie odnajdywała się w roli pasożytów, podczas gdy matka wykonywała wszystkie prace, nie tylko fizyczne, ale i finansowe.

Próbowałam z nimi rozmawiać, próbowałam nawet do nich przemówić, ale moja siostra za każdym razem zbywała mnie uśmiechem i mówiła, że „mama lubi się nimi zajmować”. A przecież matka nie miała odwagi powiedzieć im, że ma dość – zbytnio kochała rodzinę, żeby ich zranić.

Wkraczam do akcji

Widząc, że wszystkie rozmowy spełzają na niczym, postanowiłam działać inaczej. Opracowałam plan – intrygę, która miała otworzyć matce oczy na ich zachowanie. Moja pierwsza próba polegała na tym, żeby „pomóc” jej dostrzec, jak ciężko pracuje. Namówiłam mamę, żeby wyjechała na kilka dni do mnie. Zabrałam ją, pod pretekstem wspólnego odpoczynku, a prawda była taka, że chciałam, aby jej „lokatorzy” poczuli, co znaczy zajmowanie się domem.

Gdy mama wróciła, zastała w domu totalny chaos – kuchnię pełną naczyń, rozwalone rzeczy na podłodze i stosy prania. Oczywiście moja siostra i jej mąż natychmiast zaczęli marudzić, że musieli „pracować po nocach”, bo brakowało im pomocy mamy. Szczerze mówiąc, sądziłam, że taka sytuacja przemówi mamie do rozsądku – niestety, po kilku dniach znów biegała po całym domu, nadrabiając zaległości i sprzątając po rodzinie.

Ostatnia nadzieja

Wtedy wpadłam na ostateczny pomysł. Postanowiłam szczerze porozmawiać z mamą. Nie owijając w bawełnę, powiedziałam, że jej dom zamienił się w hotel dla nierobów, że zasługuje na więcej i że pozwalając im żyć kosztem jej zdrowia, po prostu się krzywdzi. Mama nie była na to gotowa, zaczęła bronić mojej siostry, mówiąc, że przecież „przechodziła trudne chwile”, że „potrzebuje pomocy”. Ale ja wiedziałam, że czas na subtelności się skończył.

Wzięłam głęboki oddech i zaproponowałam mamie spotkanie z adwokatem – żeby zabezpieczyła swoje interesy, żeby uregulować wszystko tak, aby siostra i jej rodzina nie mieli możliwości korzystania z jej majątku bez ograniczeń. Mama zgodziła się, choć widziałam, że nie była do końca pewna tego kroku.

Wszystko wyszło na jaw

Kiedy adwokat przyszedł do domu, moja siostra wybuchła. Była zszokowana, że mama chce spisać testament i uregulować swoje sprawy. Było to dla niej jak cios. Cała rodzina zebrała się w salonie, a ja z trudem powstrzymywałam emocje. Nagle siostra zaczęła krzyczeć, że to ja próbuję ją wyrzucić z domu, że zawsze byłam zazdrosna i że chcę zagarnąć majątek mamy. Mąż mojej siostry patrzył na mnie z pogardą, a jej dzieci wyzywały mnie od najgorszych.

Wtedy wstała mama. Spokojnie, ale stanowczo powiedziała, że długo dawała im kredyt zaufania, ale teraz widzi, że miała rację. Stwierdziła, że przez lata czekała, aż zaczną sobie radzić sami, ale w końcu musi myśleć o sobie i swoim zdrowiu. Dodała, że jeśli nie zmienią podejścia, będą musieli się wyprowadzić. Wszyscy zamarli, a moja siostra… po prostu wyszła. Mama spojrzała na mnie ze łzami w oczach i wyszeptała: „Czasem musimy postawić na siebie, prawda?”.

Co myślicie o tej historii? Czy w podobnej sytuacji postąpilibyście tak samo? A może mielibyście inny pomysł na rozwiązanie tej trudnej sytuacji? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!

error: Treść zabezpieczona !!