Snobistyczni Właściciele Domu Odmówili Zapłaty Moim Ojcu Hydraulikowi – Myśleli, Że Są Sprytniejsi, Ale To On Miał Ostatnie Słowo

 

Kiedy pewna snobistyczna para odmówiła zapłaty mojemu ojcu, ciężko pracującemu hydraulikowi, myśleli, że są sprytni. Nie mieli jednak pojęcia, że ich arogancja obróci się przeciwko nim, zostawiając ich z łazienką pełną żalu. Oto, jak mój ojciec spuścił ich zarozumiałość do ścieku.

Mój tata, Jan jest przyjaznym hydraulikiem z sąsiedztwa i moim superbohaterem bez peleryny. Mój tata to taki człowiek, który traktuje każdą pracę, jakby to był jego własny dom – remontując całą łazienkę, jeśli choćby jedna płytka jest krzywo położona. Ale niektórzy ludzie widzą taką dbałość o szczegóły i myślą, że mogą to wykorzystać. Właśnie to próbowała zrobić pewna snobistyczna para właścicieli domu. Och, nie mieli pojęcia, z kim zadzierają.

Zaczęło się kilka miesięcy temu, kiedy odwiedziłam tatę. Zastałam go na podwórku, jak palił cygaro i śmiał się, jakby usłyszał najzabawniejszy dowcip. „Co cię tak rozbawiło?” zapytałam, siadając obok. Oczy taty błyszczały, gdy odpowiedział: „Pamiętasz ten remont łazienki który robiłem miesiąc temu? Pozwól, że opowiem ci o Szymańskich, albo jak ich nazywam – Oszczędniakach.” Usadowiłam się wygodnie, wiedząc, że to będzie dobra historia.

„Ci ludzie chcieli wszystkiego: nowych płytek, eleganckich dodatków, wszystko wybrali sami, nawet miejsce na uchwyt na papier toaletowy.” „Brzmi jak wymarzona praca,” powiedziałam. Tata prychnął. „Och, tak się zaczęło. Ale potem…” Jego twarz pociemniała, a ja wiedziałam, że zbliżamy się do najlepszej części. „Co się stało, tato?” zapytałam. „Cóż, w ostatni dzień, kiedy kończyłem fugowanie, siedzieli na kanapie, gotowi sprawić mi ból głowy.” Tata przybrał szyderczy ton, naśladując panią Szymańską: „Och, Janku, to nie jest to, czego chcieliśmy! Te płytki są całkowicie niewłaściwe!” Zatkało mnie. „Ale przecież sami wszystko wybrali, prawda?” „Dokładnie!” zawołał tata, unosząc ręce. „A potem mieli czelność powiedzieć, że zapłacą mi tylko połowę tego, co się należy. POŁOWĘ!”

Moja szczęka opadła. „Po dwóch tygodniach harówki? Żarty sobie stroisz! Co zrobiłeś?” Oczy taty zalśniły figlarnie. „Cóż, na początku próbowałem z nimi rozmawiać, ale oni nie chcieli słuchać. Pan Szymańska nadął się i powiedział: ‚Po prostu skończ pracę i znikaj Janek. Nie zapłacimy ani grosza więcej.’” Czułam, jak krew gotuje się we mnie. „To nie fair! Tak ciężko pracowałeś!” Tata poklepał mnie po ręce. „Spokojnie, Marta. Nie martw się. Twój stary miał asa w rękawie.”

„Co zrobiłeś?” pochyliłam się. Uśmiech taty rozszerzył się. „Och, skończyłem pracę. Ale zamiast wody do fugowania… dodałem cukier i miód,” powiedział, a jego oczy błyszczały. Mrugnęłam. „Cukier i miód? Do fugowania? Ale po co?” Tata oparł się wygodnie, biorąc długi pociąg z cygara. „Poczekaj, a zobaczysz, Marta. Poczekaj, a zobaczysz.” Potem opowiedział, jak spakował swoje narzędzia, wziął połowę zapłaty i wyszedł z uśmiechem, wiedząc, co się wydarzy.

„Ale tato, czy oni nie zorientują się, że coś jest nie tak z fugą?” Pokręcił głową, śmiejąc się. „Nie od razu. Wyglądało to dobrze, kiedy wyschło. Ale kilka tygodni później…” Pochyliłam się, wisząc na jego słowie. „Co się stało kilka tygodni później?” Uśmiech taty rozszerzył się. „Wtedy zaczęła się zabawa. Wyobraź sobie to: Oszczędniacy myślą, że wykiwali starego Janka. Aż tu nagle, pewnego dnia, pani Szymańska bierze prysznic i co widzi? Mrówki! Dziesiątki mrówek, maszerujących wzdłuż linii fug jak na autostradzie!” Nie mogłam powstrzymać śmiechu. „Nie wierzę!” „Och, ale to nie koniec. Następnego dnia pojawiły się karaluchy, a potem każdy możliwy robak dołączył do imprezy.”

Pokręciłam głową. „Skąd to wszystko wiesz?” Tata mrugnął. „Pamiętasz Johnny’ego? To ich sąsiad i trzymał mnie na bieżąco.” „A Szymańscy? Co zrobili?” Oczy taty błyszczały z radości. „Próbowali wszystkiego. Wydali fortunę na środki owadobójcze, ale nic nie działało. Chcesz wiedzieć, co najlepsze? Obwinili środki owadobójcze za zniszczenie fugi! Możesz w to uwierzyć?”

Kiedy śmiech taty ucichł, poczułam współczucie dla Szymańskich. „Ale tato, nie uważasz, że to było trochę… surowe?” Wyraz twarzy taty złagodniał. „Marta, musisz to zrozumieć. Ci ludzie próbowali mnie oszukać i zabrać moje ciężko zarobione pieniądze. Dwa tygodnie pracy, a oni chcieli zapłacić połowę?” Pokiwałam głową. „Rozumiem, ale mimo wszystko…” „Słuchaj, w tej branży reputacja to wszystko. Gdyby rozeszło się, że pozwalam klientom po sobie deptać, straciłbym pracę szybciej, niż powiesz ‘cieknący kran’.”

Musiałam przyznać, że miał rację. „Co było potem?” Tata uśmiechnął się. „Zrobili remont całej łazienki, ale do mnie nie zadzwonili, to pewne.” Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. „Ale muszę przyznać, Marta, zawsze uczę się na błędach. Od tamtej pory zawsze biorę zaliczkę z góry.”

Rozmowa zakończyła się serdecznym śmiechem. Byłam dumna, że mam takiego tatę – człowieka, który zna wartość swojej pracy i nie boi się stawić czoła oszustom. Szymańscy myśleli, że są sprytni, ale jak mówi stare przysłowie: „Nie śmiej się, dziadku, z czyjegoś upadku.” Tym razem to mój tata śmiał się ostatni.

error: Treść zabezpieczona !!