Szef postawił mi ultimatum: albo pójdę z nim do łóżka, albo wylatuję z pracy. Postanowiłam pogadać sobie z jego żoną…
Miałam świetną pracę i plany na awans, ale wszystko zmieniło jedno absurdalne żądanie szefa. Myślałam, że to żart, dopóki nie spojrzał mi w oczy z cynicznym uśmiechem…
Nie zamierzałam ulegać. Gdy wyciągnął kolejne „argumenty”, postanowiłam działać na własnych zasadach. I tak oto stanęłam twarzą w twarz z jego żoną, gotowa na wszystko…
Kiedy praca zamienia się w koszmar
Pracowałam w tej firmie od trzech lat. Byłam dobrym pracownikiem, a nawet więcej – często przejmowałam obowiązki, których nikt inny nie chciał się podjąć. Mój szef, pan Marcin, był typem człowieka, który uwielbia kontrolę. Na początku myślałam, że po prostu stawia wysoko poprzeczkę. Z czasem jednak odkryłam, że jego „standardy” są inne dla mężczyzn i kobiet.
Ostatni projekt, który prowadziłam, okazał się sukcesem. Byłam pewna, że czeka mnie premia, a może nawet awans. Kiedy zaprosił mnie do swojego gabinetu, byłam pełna optymizmu. Ale zamiast rozmowy o pracy, usłyszałam coś, co zmroziło mi krew w żyłach.
Ultimatum, które zburzyło mój spokój
„Albo będziesz dla mnie miła, albo możemy zakończyć twoją karierę tutaj” – powiedział z tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem. W pierwszej chwili byłam pewna, że źle go zrozumiałam. „Miła? Co ma pan na myśli?” – zapytałam, próbując zachować spokój. Ale odpowiedź była aż nazbyt jasna.
Przez chwilę zastanawiałam się, czy się śmiać, czy płakać. Zdecydowanie nie zamierzałam spełniać jego żądań, ale strach o utratę pracy zaczął paraliżować mój umysł. Przez dwa dni chodziłam jak na szpilkach, nie wiedząc, co zrobić.
Niezwykły plan zemsty
Kiedy usłyszałam, że jego żona ma przyjechać na firmową kolację, wiedziałam, co zrobię. W dniu wydarzenia podeszłam do niej na tarasie, z daleka od ciekawskich uszu. Wyglądała elegancko, pewnie siebie, ale moje słowa szybko zmieniły jej wyraz twarzy.
„Twój mąż dał mi ultimatum: łóżko albo praca” – powiedziałam bez owijania w bawełnę. Kobieta najpierw zmieszała się, ale zamiast mnie oskarżyć, wyciągnęła telefon. „Czy to prawda?” – zapytała go chłodno, gdy tylko się połączyli.
Nie spodziewałam się takiej reakcji. Kiedy wróciła do sali, rozpoczęła prywatny pokaz siły. Na oczach wszystkich rzuciła mu w twarz obrączką i oznajmiła, że odchodzi.
Prawda wychodzi na jaw
Dwa dni później do firmy przyjechała komisja kontrolna. Okazało się, że żona Marcina była współwłaścicielką firmy. Wszczęła śledztwo nie tylko w sprawie jego zachowania wobec mnie, ale i wobec innych kobiet.
Marcin został zwolniony, a ja… dostałam propozycję objęcia jego stanowiska. Los potrafi być przewrotny, prawda?